Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

23 września 2014 • Publikacje • wPolityce.pl„Dorsz jest chudy, jak chuda jest polska gospodarka morska”

Od kilku lat ze strony środowiska rybackiego dochodzą bardzo niepokojące informacje o katastrofalnej sytuacji panującej na Morzu Bałtyckim.

Rybacy zwracali się do ówczesnego premiera D. Tuska z dramatycznym apelem o podjęcie natychmiastowych działań na arenie krajowej i międzynarodowej. Apel ten został wystosowany w związku z krytyczną sytuacją dorsza, który jest w środowisku rybackim nazywany obecnie „chudym dorszem”. Bezpośrednie znaczenie tego sformułowania dotyczy niskiej wagi dorosłych osobników tej ryby na Bałtyku, które nie nadają się do wprowadzenia ich do obrotu, a przez to powszechnej sprzedaży i konsumpcji.

W 2007 r. Komisja Europejska wprowadziła w życie „Wieloletni program ochrony dorsza na Morzu Bałtyckim”. Dokument przewidywał zakrojone na szeroką skalę działania, mające na celu ochronę populacji tej ryby. Pociągało to za sobą szereg regulacji administracyjnych oraz finansowych, nastawionych przede wszystkim na limitowanie połowów dorsza bałtyckiego, jako podstawowego narzędzia służącego zwiększeniu populacji tej ryby. Przepisy te były wymierzone przede wszystkim w drobnych rybaków, prowadzących swoją działalność na małą skalę (rybołówstwo rodzinne). Dotyczyło to wszystkich rybaków operujących na Bałtyku, jednakże większość krajów, w tym państwa skandynawskie, wprowadziło regulacje chroniące swoje rodzime rybołówstwo. Rząd D. Tuska nie zastosował jednak przyjaznej dla naszych rybaków adaptacji prawa unijnego, a wręcz odwrotnie, zarządził przeprowadzenie kontroli na niespotykaną dotąd skalę. W okresie pięciu lat dokonano blisko 11 tys. inspekcji jednostek rybackich, kiedy w tym samym czasie Finowie, dysponujący trzykrotnie większą florą rybacką, takich kontroli dokonali tylko 50.

W tym okresie polscy rybacy znaleźli się również na celowniku Komisji Europejskiej, która w sposób nieprawdziwy obwiniała stronę polską o załamanie się populacji dorsza. Organy unijne czyniły również starania, aby ta teza została jak najszerzej upowszechniona. Jedna z zagranicznych organizacji ekologicznych opublikowała film pt. „For cod‘s sake”. Ekranizacja ta w sposób oczerniający ukazała pracę polskich rybaków, w przeciwieństwie do działalności przedsiębiorstw połowowych z Europy Zachodniej, których uznano za perfekcyjnie przestrzegających wszystkich przepisów. Ten tendencyjny film został wyświetlony na forum Parlamentu Europejskiego. Fakt ten był głęboko oburzający. Wezwałem wtedy ówczesnego przewodniczącego PE, aby nie dopuścił do dalszej jego emisji, jako nieobiektywnie przedstawiającego rzeczywistość funkcjonowania polskiego rybołówstwa bałtyckiego. Władze Parlamentu zastosowały się do mojego wezwania i zakazały dalszego rozpowszechniania tego materiału. Mam przy tym nadzieję, że film ten nie będzie już wyświetlany na forum publicznym, gdyż jego narracja jest po prostu nieprawdziwa i głęboko szkalująca naszych rybaków.

Komisja Europejska unika jak ognia tematu połowów przemysłowych. Stanowią one główny element działalności rybackiej, prowadzonej przez kraje skandynawskie, które pozyskują w ten sposób surowiec do produkcji mączki oraz oleju rybnego. Wykorzystywane są one później jako komponent pasz używanych na fermach drobiu i trzody chlewnej, co powoduje, że ryba ta nie jest przeznaczana do celów konsumpcyjnych. Interweniując w Komisji Europejskiej, wielokrotnie zwracałem uwagę, że połowy paszowe są niezwykle szkodliwe, a przede wszystkim pozostają przyczyną degradacji środowiska Bałtyku.

Ryby pelagiczne, takie jak szprot i śledź, służące do produkcji mączki rybnej, są głównym pożywieniem dorsza, który w wyniku tak rabunkowo prowadzonej polityki, stracił możliwość prawidłowego odżywiania się, przez co został przerwany naturalny proces reprodukcji i wzrostu tego gatunku. Komisja została jednak głucha na te wszystkie argumenty. Głucha na potrzeby rybaków.

Organy unijne, gdy idzie o kwestie połowów dorsza, za każdym razem zasłaniają się brakiem badań oraz dowodów naukowych, jednocześnie całkowicie lekceważąc opinie środowiska rybackiego. Tymczasem połowy przemysłowe stanowią główny powód pogorszenia się stanu jakościowego tej ryby, zaś proces załamywania się populacji dorsza jest pośrednio związany z przyjęciem unijnej Wspólnej Polityki Rybackiej. Otworzyła ona bowiem polskie wody ekonomiczne na połowy paszowe, pozostawiając obce statki rybackie bez jakiejkolwiek kontroli.

Potwierdzające te fakty opinie naukowe spotkały się z uznaniem środowiska rybackiego, które na ich podstawie skierowało swój apel do rządu PO-PSL o podjęcie zdecydowanych działań w celu zahamowania szkodliwych dla środowiska naturalnego połowów paszowych. Niestety, rząd D. Tuska w ogóle tą sprawą nie chciał się zajmować, całkowicie lekceważąc ten problem, skutkujący załamaniem kondycji rodzimego rybołówstwa. Warto przy tej okazji jeszcze nadmienić, że program ochrony dorsza, prowadzony przez UE kosztował blisko miliard euro, były to jednak pieniądze wyrzucone w błoto. Kosztami jego wprowadzenia zostały obciążone poszczególne państwa członkowskie, w rezultacie cenę za to zapłacili rybacy.

Tymczasem sytuacja na Bałtyku ulega stałemu pogorszaniu, o czym świadczą ciągłe interwencje płynące ze strony środowiska rybackiego. Alarmuje ono o katastrofalnej sytuacji dorsza, który nie nadaje się do sprzedaży, a którego połowy sukcesywnie się zmniejszają. To całkowicie zaprzecza unijnej idei ochrony tego gatunku, a wciąż ponawiane surowe restrykcje, których ofiarami stali się polscy rybacy, są całkowicie nieskuteczne i niezasadne. Ograniczenia te uderzają w kondycję polskich przedsiębiorstw połowowych, a w żadnej mierze nie realizują celu, jakim było zwiększenie populacji dorsza. W tym kontekście prawdziwym ostrzeżeniem jest sytuacja, że w wyniku wstąpienia naszego kraju do UE i późniejszych rządów PO-PSL, polska flota rybacka zmniejszyła się o 70%! Co więcej, według ostatnich propozycji Komisji ds. Rybołówstwa Parlamentu Europejskiego podział kwot połowowych będzie całkowicie nieracjonalny i przyczyni się do pogłębienia katastrofy ekologicznej na Bałtyku. Rzecz idzie o lekkomyślne zwiększenie kwot połowowych śledzia, co całkowicie rozbije łańcuch pokarmowy dorsza i skutkować będzie zagrożeniem dla istnienia tego gatunku. Jest to jasny sygnał, że Unia sprzyja i bezpośrednio realizuje politykę połowów paszowych, sprzyjając przez to krajom skandynawskim i jednocześnie uderzając w drobne rodzinne rybołówstwo, które występuje przede wszystkim w Polsce. W tej sytuacji, brak sprzeciwu rządu PO-PSL jest świadectwem skrajnej nieodpowiedzialności lub też elementem celowej polityki likwidacji rodzimego rybołówstwa.

Brak jakiejkolwiek reakcji rządu PO-PSL na obecną katastrofalną sytuację, w jakiej znaleźli się rodzimi rybacy, wydaje się celowym działaniem na rzecz likwidacji branży rybackiej, co jest już kolejnym elementem degradacji polskiej gospodarki morskiej. Obecny rząd jest odpowiedzialny za opłakany stan polskiego rybołówstwa oraz fatalną kondycję zasobów naturalnych. Tego typu zaniechania, wpisujące się w interesy zachodnich i północnych państw basenu Morza Bałtyckiego, są trwałym elementem polityki koalicji PO-PSL, sukcesywnie likwidującej polską gospodarkę morską.

Marek Gróbarczyk

Poseł do Parlamentu Europejskiego