Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

29 października 2007 • Publikacje • Biuro PoselskieMoje stanowisko ws. planów Platformy Obywatelskiej dotyczących likwidacji Ministerstwa Gospodarki Morskiej

Jako minister gospodarki morskiej z dużym zdziwieniem i konsternacją przyjąłem zapowiedź, iż przyszły rząd Platformy Obywatelskiej nie będzie zainteresowany kontynuacją prac Ministerstwa Gospodarki Morskiej. Jest tym bardziej dziwne, iż – jak wiadomo – przyszły premier pochodzi z Gdańska, a więc miasta leżącego nad morzem i sprawy ludzi morza powinny być mu bliskie.

Ze smutkiem przyjmuję informacje, głoszone w mediach przez przedstawicieli przyszłego obozu rządzącego, że Ministerstwo Gospodarki Morskiej to – w ich opinii – „resort nieistotny”, a jedną jego racją bytu było „zaspokojenie ambicji współkoalicjanta”. Poglądy takie mogą jedynie świadczyć o tym, jak niewielka jest w niektórych kręgach świadomość istotnej roli gospodarki morskiej w naszym kraju a także specyfiki jej problemów. Włączenie tej działalności do innych resortów Ministerstwa Rolnictwa czy Infrastruktury – taki jak jest to planowane – oznacza ponowne zmarginalizowanie roli wybrzeża i przyznanie się do tego, iż państwo polskie nie zamierza prowadzić własnej, wyrazistej polityki morskiej. Polska jest krajem, który dysponuje szerokim dostępem do morza, dzięki czemu funkcjonują porty, rozwija się żegluga oraz rybołówstwo. Powołanie dwa lata temu Ministerstwa Gospodarki Morskiej stworzyło szansę uporządkowania, po wielu latach zaniedbań, spraw portowców, armatorów, rybaków czy żeglarzy. Przez ten krótki czas istnienia w resorcie powstało wiele uchwał, rozporządzeń, projektów i zwykłych decyzji, na które od lat czekało środowisko ludzi morza. Ministerstwo występowało również wielokrotnie w obronie interesów tego środowiska. Wspomnę chociażby o głośnej ostatnio sprawie polskich rybaków, w sprawie których Ministerstwo skutecznie negocjowało na szczeblu Unii Europejskiej. A do rozpaczliwej sytuacji rodzimego rybołówstwa doprowadził nie rząd Jarosława Kaczyńskiego – jak pojawia się to w niektórych opiniach – lecz wiele lat zaniedbań poszczególnych ekip rządzących, w sytuacji, gdy sektor ten znajdował się w gestii Ministerstwa Rolnictwa i był tam kompletnie marginalizowany. Teraz ma tam znów powrócić. Podobnie sytuacja przedstawia się z żeglugą morską. Z ogromnej, liczącej ponad 120 statków pełnomorskich polskiej floty zaledwie dwie jednostki pływają pod białoczerwoną banderą. Powodem takiego stanu rzeczy jest brak prawodawstwa sprzyjającego rodzimym armatorom. O pakiecie ustaw, które miałyby przywrócić narodową banderę na naszych statkach mówiło się bezproduktywnie przez wiele lat, ale dopiero utworzenie Ministerstwa Gospodarki Morskiej spowodowało, iż prace nad takim pakietem szybko ruszyły do przodu. Na korzystniejsze warunki działania i sprzyjające im prawo oczekują również polskie porty. W sytuacji, gdy nasi sąsiedzi w Niemczech, czy wschodnich krajach nadbałtyckich żywiołowo rozwijają działalność portową, nasze porty pozostają coraz bardziej w tyle. Brak im nie tylko dobrej legislacji ale również infrastruktury i systemu komunikacyjnego, łączącego je z resztą kraju. Ostatnie działania departamentów wewnątrz Ministerstwa Gospodarki Morskiej dawały szanse na pozyskanie środków unijnych na rozwój portów i rozbudowę komunikacji i infrastruktury okołoportowej. Aby jednak środki takie skutecznie pozyskiwać trzeba rozumieć specyfikę funkcjonowania portów i ich strategicznego znaczenia dla reszty kraju. Przeznaczone do likwidacji MGM rozumiało to doskonale. Czy zrozumie ten odrębny charakter działania również, zajmujące się całym krajem – Ministerstwo Infrastruktury ? Należy wątpić. Ostatnie dwa lata działalności Ministerstwa Gospodarki Morskiej to również bardzo ważna dla bezpieczeństwa energetycznego kraju decyzja o budowie terminalu gazowego oraz nowego portu zewnętrznego w Świnoujściu. To także przekop Mierzei Wiślanej, mający otworzyć na Bałtyk rozwijający się port w Elblągu. Realizacja tych i innych inwestycji na polskim wybrzeżu wymaga istnienia oddzielnych służb, które nadzorowałyby postęp prac i tworzyłyby dla nich korzystną atmosferę prawną. Jeśli nie będzie oddzielnego resortu, zajmującego się gospodarką morską planowe zakończenie tych inwestycji może stanąć pod znakiem zapytania. Reasumując, uważam, że plany likwidacji Ministerstwa Gospodarki Morskiej to duży błąd przyszłego rządu i powrót do sytuacji sprzed kilku lat, kiedy to w Warszawie o morzu mówiło się głównie w kontekście wakacyjnego wypoczynku. Istnienie tego resortu gwarantowało ciągłość prac nad stworzeniem polityki morskiej państwa a więc powstania szeregu ustaw i rozporządzeń, ważnych dla całego polskiego wybrzeża. Obecnie stoimy w obliczu realnego zagrożenia przerwania tych prac. Odpowiedzialność za to poniosą rządzący, ale skutki odczujemy my wszyscy, czyli całe społeczeństwo.

Marek Gróbarczyk